• Artykuł
  • Publikacja: 31.07.2018
  • Edycja: 16.08.2018
  • 0 
Kursy komputerowe: indywidualne czy grupowe?

Biblioteka miejsce przyjazne ludziom coraz szerzej chce otwierać swoje drzwi i zapraszać większe grono użytkowników. My bibliotekarze dwoimy się i troimy, żeby zainteresować swoją ofertą ludzi. Biorąc pod uwagę, iż dużą cześć naszych czytelników to osoby koło 60. W naszej bibliotece powstała specjalna oferta kryjąca się pod nazwą „Akademia 50+”. W ramach tych działań organizujemy prelekcje, wycieczki, warsztaty plastyczne, spotkania kulinarne czy tez warsztaty komputerowe. Zdaję sobie sprawę, iż to nic nowego, ale chciałabym się zatrzymać przy tej ostatniej formie działalności.

Rozwój technologiczny jest ogromny, wszystko się rozwija i biblioteka też. Elektroniczne rezerwacje, zdalna prolongata, e-mailowe przypomnienia o terminie... Czy odnajdzie się w tym wszystkim osoba, która nigdy nie używała komputera?

Dzień jak co dzień, do biblioteki przychodzi Pani Krysia, aby wypożyczyć kolejną z tak bardzo lubianych przez nią książek biograficznych. Już zmierzała ku wyjściu, gdy jakaś myśl zakiełkowała w jej głowie. „Jest u Was komputer? Jakbym chciała coś wydrukować, to pomogłaby mi Pani”. Koleżanka odpowiada, że oczywiście nie ma problemu. Pół godziny później Pani Krysia przychodzi z dziesięcioma ręcznie zapisanymi kartkami, których nie chcieli jej przyjąć w urzędzie. „Bo wie Pani nie przyjęli mi tego, mogłaby to mi pani przepisać. Ja mam w domu komputer i drukarkę też. Syn mi kupił, ale nie miał czasu mi pokazać jak to działa.” Na szczęście w tym czasie pracowała też inna bibliotekarka i można było pomóc pani Krysi. W. dzielnie przepisała wszystko, wydrukowała i zapytała „A nie chciałaby pani się nauczyć sama obsługiwać komputer”. Pani Krysia z przerażona miną odpowiada, że na pewno ją wyśmieją inni, gdyż ona nie wie co robić. W. uspokaja ją, tłumacząc, iż może przyjść w środę na godzinę 11. Podczas kursu będzie tylko ona i nikt nie będzie się śmiał, gdyż jesteśmy po to żeby pomóc. Pani Krysia przychodziła przez trzy miesiące w każdą środę na indywidualne zajęcia. Po tych dwunastu specjalnie dla niej dobranych spotkaniach nauczyła się nie tylko pisać i drukować , ale też wyszukiwać informacje w Internecie. Nie bała się próbować nowych rzeczy. Założyła skrzynkę e-mail i od tego czas jeśli ma pytanie do bibliotekarza, to pisze.

Pani Ala była stałą czytelniczką biblioteki, przychodziła często opowiadała o swoich podróżach, wymieniała książki i wracała do domu. Podczas jednej z wizyt usłyszała, jak inna z czytelniczek również opowiadała o swoich wojażach i zamieszczaniu zdjęć na facebooku. Zapytała bibliotekarkę D. co to jest . D. szybko wyjaśniła, iż jest to serwis społeczności owy na którym ludzie dzielą się swoimi przeżyciami ze znajomymi. Pani Ala zapytała czy ona także mogłaby sobie coś takiego założyć . Tak zaczęła się przygoda naszej czytelniczki z Internetem. Była najpilniejszą kursantką, zawsze obecną i dopytującą. Indywidualny tryb zajęć dopasowany konkretnie pod pytania pani Ali sprawił, że przestała się bać robić cokolwiek sama. Z czasem kupiła sobie laptopa i ćwiczyła nie tylko podczas zajęć, ale pilnie praktykowała też w domu. Z czasem uczeń przerósł mistrza. Do tej pory pani Ala rozwija się. Jeśli chce przedłużyć termin zwrotu książki, pisze np. na facebooku.

Inną sytuacją jest przypadek pani Marii, której córka zatelefonowała do nas pytając o kurs komputerowy. Okazało się , iż pani Maria uczęszczała na zajęcia grupowe. Nie była jednak z nich zadowolona i twierdząc, iż komputer to nie jest coś dla niej. Pani Marii, gdy dowiedziała się, że biblioteka organizuje indywidualny kurs komputerowy , przełamała się i postanowiła w nim uczestniczyć. Okazało się, iż problem nie tkwił w kursantce, a sposobie prowadzenia. Pani Maria wszystko zrozumiała tylko trzeba było jej poświęcić trochę więcej czasu. Gdy kurs się skończył była już bardziej śmiała. Chętnie zapisała się do biblioteki i za każdym następnym razem opowiadała co nowego sama odkryła.

Inna historią jest sytuacja pani Leny. Nie była ona czytelniczką biblioteki, ale mieszkała na osiedlu i od koleżanki usłyszała o kursach. Czując się skrępowana przyszła w środę wraz z koleżanką zapytać czy któraś z bibliotekarek nie mogłaby jej pomóc. Nie chciała przy innych osobach mówić w czym tkwi problem, dlatego zaintrygowana jej tajemniczością powiedziałam „możemy zacząć od razu”. Okazało się, iż syn Pani Leny prowadzi pensjonat nad morzem, a w trakcie jakiejś rozmowy zażartował, że teraz rezerwuje się przez Internet i ona by nie potrafiła. Pani Lena postanowiła utrzeć nosa i przyszła do biblioteki. Wspólnie z panią Leną założyłyśmy jej skrzynkę e-mail oraz złożyłyśmy rezerwacje. Owa pani jeszcze wiele razy przychodziła ucząc się co rusz czegoś nowego.

Pewnego razu do biblioteki przyszła mieszkająca po sąsiedzku pani Gienia. Oznajmiła, iż kiedyś już tutaj była pytać o kurs, ale nikt się od tego czasu nie odezwał do niej. (Oczywiście indywidualne zajęcia zajmują dużo więcej czasu, a biblioteka nie dysponuje też tyloma osobami, aby takich zajęć mogło odbywać się więcej. )Umówiono się z panią Gienią na następny tydzień. Okazało się, iż od roku ma ona laptop, ale jeszcze nigdy go nie włączała, ponieważ nikt jej nie pokazał jak. Słyszała, że są jakieś „fejsbuki”, ale ona tego nie chce. Wtedy pokazałam jak może wyszukać interesujące ją przepisy. Liczyłam , że z czasem zainteresuje się na tyle, aby chcieć poznać coś nowego. Nie myliłam się od przepisów była prosta droga do oglądania potraw na serwisie Youtube i obsługi go. Potem doszły legalne platformy do oglądania filmów i seriali. Poznając panią Gienię bliżej dowiedziałam się, ze ma działkę. Dlatego pokazałam jej jak korzystać z mapy Google i street view. Jaka była jej radość, gdy mogła sobaczyć swoją posesję w Internecie i pokazywać ją potem sąsiadom z bloku.

Innymi osobami były pani Mirka, której kontakt z rodziną uległ pogorszeniu, gdyż wyjechali za granicę. Ta pani nauczyła się korzystać z facebooka i skype. Tych samych rzeczy uczyłam panią Grażynkę, ale ona dzięki tym portalom poznała narzeczonego z którym zaczęła zagraniczne wojaże.

Takich historii jest więcej, ale czy te osoby podjęłyby się nauki obsługi komputera, gdyby te kursy nie były indywidualne? Czy pani Krystyna odnalazłaby sama w sobie chęć do nauki pisania na komputerze, czy pasja pani Ali do podróży i robienia zdjęć oraz zamieszczania ich na facebooku rozwinęła się w zdobywanie wiedzy o nowych technologiach, czy pani Lena przełamałaby się chciała podczas zbiorowych zajęć opowiedzieć o żarcie, który chce zrobić synowi. Czy pani Mirka otworzyłaby się przed innymi ludźmi, mówiąc że straciła kontakt z rodziną, a czy pani Grażynka przyznałaby się, iż czuje się samotna i chce poznać nowych ludzi?

Tego wszystkiego nie wiem, ale myślę, że czasem warto nie patrzeć na innych i poświecić trochę czasu i dopasować program zajęć, aby komuś pomóc zmienić życie.

Kursy komputerowe: indywidualne czy grupowe?